Jeżeli myśleliście, że Maraton Śląski to tylko kolejna nudna impreza sportowa, której głównym celem jest denerwowanie kierowców przez zamknięcie wszystkich możliwych dróg w okolicy, to mieliście rację. Ale w tym roku organizatorzy postanowili dodać do maratonu trochę „pikantności”, a może raczej „mezozoiczności”.
Tak, zgadliście. Dinozaury. Właśnie kiedy myśleliście, że nic nie może być bardziej absurdalne niż pandemia, która trwa już od kilku lat, nasi drodzy organizatorzy postanowili podnieść poprzeczkę.
Kiedy velociraptor biega szybciej niż ty
W tym roku na starcie Maratonu Śląskiego stanęli nie tylko zawodnicy w lycrowych strojach, ale również kilku uczestników w pełnej krasie dinozaurowych kostiumów. Mieliśmy tu T-Rexy, Velociraptory, a nawet jednego Brachiozaura, który z trudem zmieścił się w alejkach startowych.
Cóż, w każdym razie, jakie to było zaskoczenie, kiedy niektóre z tych prehistorycznych bestii zaczęły wyprzedzać biegaczy? Niektórzy mieli nawet problemy z utrzymaniem tempa za T-Rexem – a przecież te stworzenia miały krótkie nóżki!
Jurassic Śląsk: czyli co robią dinozaury na maratonie?
Jeśli zastanawiacie się, skąd wziął się ten absurdalny pomysł, to musicie znać naszych polskich organizatorów sportowych. Widać, że zainspirowali się filmami z serii „Jurassic Park”, ale zapomnieli o jednym drobnym szczególe – dinozaury nie były znane z tego, że biegały w maratonach.
Zapytany o ten szalony pomysł, jeden z organizatorów powiedział: „Chcieliśmy dodać trochę ekscytacji do wydarzenia. A co może być bardziej ekscytującego niż dinozaury?”. No cóż, myślimy, że zawsze mogliśmy spróbować biegu z prawdziwymi lwami, ale chyba dinozaury są wystarczająco dobre.
Co na to zawodnicy?

Nie mogliśmy odpuścić sobie pytania do zawodników, co myślą o tym prehistorycznym dodatku do wyścigu. „To jest niesamowite! – powiedział jeden z nich – Przez cały bieg myślałem tylko o tym, aby nie dać się wyprzedzić T-Rexowi”. Inny dodał: „To było szalone. Ale to jest Śląsk, tu wszystko jest możliwe”.
Niektórzy zawodnicy nie byli jednak tak entuzjastycznie nastawieni do dinozaurów. „To był najdziwniejszy bieg, w którym brałem udział” – mówił jeden z nich, wciąż patrząc na dinozaura z niedowierzaniem. „Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał martwić się o to, czy dinozaur mi podłoży nogę”.
Kiedy sport spotyka prehistorię
Musimy przyznać, że pomysł wprowadzenia dinozaurów do maratonu jest kreatywny, choć wydaje się nieco niedorzeczny. Ale tak naprawdę, czy to nie jest to, czego wszyscy potrzebujemy teraz? Trochę humoru, trochę absurdu, coś, co pomoże nam na chwilę zapomnieć o powadze naszego codziennego życia.
Może dinozaury na Maratonie Śląskim to jest to, czego potrzebujemy, żeby przypomnieć sobie, że sport to nie tylko rywalizacja i wygrane, ale przede wszystkim zabawa. A jeśli dinozaury pomagają nam o tym pamiętać, to dlaczego nie?
Wielki finisz – i co dalej?
Kiedy ostatni dinozaur przekroczył linię mety, publiczność wybuchła gromkim aplauzem. Był to koniec maratonu, ale zapewne nie koniec dinozaurów w polskim sporcie. Kto wie, może za rok zobaczymy dinozaury grające w piłkę nożną, albo skaczące na skoczni w Zakopanem?
Na koniec, warto zauważyć, że ten dziwny bieg z dinozaurami może być jednym z tych niewielu wydarzeń, które naprawdę łączą ludzi. W końcu, niezależnie od tego, czy jesteś fanem sportu, czy nie, kto nie chciałby zobaczyć dinozaura biegnącego w maratonie?
To jest przecież Śląsk, tu wszystko jest możliwe!




