Piłeczki pełne – czy Polska jeszcze ma jakiś dystans do absurdu?
Najwidoczniej nie ma granic zdolności naszych polityków do przekształcania rzeczywistości w groteskowy spektakl. W najnowszym odcinku tego show PGE Narodowy – symbol dumy narodowej i świadectwo naszych sportowych osiągnięć – stał się gigantycznym basenem z kulkami.
Kulkowy Raj, czyli jak na narodowym można wziąć kąpiel w absurdzie
Nie, to nie jest plotka, ani żaden głupi żart – to jest prawda bardziej gryząca niż Murem Za Murem. Przygotowując się na spotkanie z prezydentem, którego nazwisko jak zawsze nie przychodzi mi do głowy, administracja stadionu postanowiła zapełnić całe boisko kolorowymi kulkami, zamiast… cóż, powiedzmy, zrobić coś sensownego.
Basen z kulkami na PGE Narodowym to jednak nie tylko absurdalny pomysł, ale też metaforyczny symbol naszych czasów. Może to być ten sam basen, w którym pływa nasza polityka – kolorowy, powierzchowny i bez żadnej treści.
Siła polskiego „umysłu” politycznego
Czyż to nie jest doskonały obraz naszych polityków, pływających w powierzchowności, bezmyślnie rzucających kolorowymi kulkami argumentów i obietnic, które znikają w powietrzu, jak mydlane bańki, które wydostają się z tego plastikowego oceanu?
Zamiast trudnych, wymagających, surowych zadań, które wymagają prawdziwego przywództwa, nasza polityka wydaje się coraz bardziej przypominać gigantyczną grę w szklane kulki – przypominając nam nieco dziecięce gry w piaskownicy.
Tego jeszcze nie grali
Nawet najbardziej zgorzkniały krytyk musi przyznać, że pomysł na basen z kulkami na Narodowym to coś, czego nikt się nie spodziewał. Czy jest to zaskakujące? Z pewnością. Czy jest to zabawne? Absolutnie. Czy jest to wysoce nieodpowiedzialne i absurdalne? Nie da się zaprzeczyć.

Rozważmy na chwilę logistykę tego przedsięwzięcia. Ile to kosztowało? Ile czasu zajęło to zapełnienie stadionu kulkami? Jak to wpłynie na stan trawy na stadionie? I co najważniejsze, co zrobią z tymi kulkami, kiedy wreszcie skończy się ta groteska?
Czy to już koniec z piłką nożną na Narodowym?
Kiedy zapytaliśmy prezydenta Polskiego Związku Piłki Nożnej o to, jak ten nowy basen z kulkami wpłynie na przyszłe mecze piłkarskie, odpowiedział: „Och, myślę, że piłkarze mogą sobie poradzić. Oni są dość giętki. A zresztą, kto nie chciałby grać w piłkę w basenie z kulkami?”.
Cóż, to raczej nie przekonuje nas, że sprawa jest pod kontrolą. Możemy już widzieć Roberta Lewandowskiego, jak probuje wymijać przeciwników, jednocześnie uważając, by nie potknąć się o kolorowe kulki.
W poszukiwaniu sensu w oceanie absurdu
Poszukując jakiejkolwiek logiki w tym pomysle, zapytaliśmy twórców tej idei, czy jest w tym jakiś ukryty cel czy plan. Niespodziewanie, zdawało się, że mają jakąś odpowiedź.
„Zrozumcie, to jest metafora”, powiedział jeden z nich, wyglądając jakby właśnie ujawnił tajemnicę wszechświata. „Kulki symbolizują różne perspektywy, różne głosy w naszym społeczeństwie. Każdy z nas jest jak jedna z tych kulek – unikalny, ale razem tworzymy coś większego.”
Cóż, może to jest głębszy sens tego wszystkiego. Albo może to jest tylko próba usprawiedliwienia absolutnego absurdu.
Gdzie jest granica absurdu?
Może kiedyś przestaniemy być zaskoczeni dziwactwami naszych polityków. Może kiedyś przyzwyczaimy się do tego, że narodowy stadion piłkarski może zostać zamieniony na gigantyczny basen z kulkami. Ale na razie, musimy żyć w tym świecie, gdzie prawda jest dziwniejsza niż fikcja.
Jedno jest pewne: jeśli chodzi o naszą politykę, możemy oczekiwać, że granica absurdu będzie ciągle przesuwana. Dzisiaj jest to basen z kulkami na stadionie, kto wie, co przyniesie jutro? Może cały Sejm przekształcony w plac zabaw dla dorosłych?
Polska, kraj nieskończonych możliwości – i nieskończonych kul.




